Ocalić od zapomnienia PDF Drukuj Email

 

Zespół pałacowo - dworski w Rokietnicy przykładem trudności w ocaleniu ginących małych zabytków architektury na Podkarpaciu

Zespół dworski w Rokietnicy składa się obecnie z trzech budynków tj; pałacu, spichlerza i tzw. "stajni cugowej", otoczony starym parkiem o przewadze w drzewostanie lip, jesionów, dębów oraz wierzb. Drzewostan ten ulega stałej degradacji. Na obrzeżach parku widoczne są jeszcze resztki dwóch stawów o łącznej powierzchni około 1,5 ha. Pałac jak i pozostałe budynki jest nie użytkowany. Właścicielem jest osoba fizyczna, która nabyła całość w 1988r. od skarbu państwa.



Widok ogólny pałacu - foto własne.

 



Spichlerz, w głębi stajnia koni cugowych - foto własne.



Historia rokietnickiego pałacu odbiega nieco od innych podobnych dworków i pałacyków ziemi jarosławskiej, a także sąsiednich związanych z Ziemią Przemyską. Pałac ten nie był nigdy siedzibą wielkich rodów choć czasem był z nimi związany. Od samego początku swego istnienia nie miał szczęścia by stać się miejscem, gdzie tworzyła i rozgrywała się historia tych ziem. Wieś Rokietnica powstała w połowie XIV wieku i przez ponad 200 lat związana była z rodem Derszniaków. To oni w 1400 roku erygowali tu parafię rzymsko - katolicką i ufundowali kościół. W 1627 roku Rokietnicę , a własciwie klucz rokietnicki składający się z 3 wsi /Rokietnica ,Czelatyce i Tuligłowy/ nabył od Stanisława Derszniaka Marcin Krasicki, wojewoda podolski, twórca wspaniałego Krasiczyna. Tu też rozpoczął budowę zamku. Jego jednak śmierć w 1631 roku przerwała te prace, a klucz przeszedł w ręce jego bratanka Adama Władysława Krasickiego pradziada słynnego biskupa warmińskiego - Ignacego Krasickiego.

Adam Krasicki nie odbiegał charakterem od ludzi swojej epoki. Jego awanturnicze życie, liczne wojny rodzinne, ale i także wojny przechodzące przez Rzeczpospolitą nie pozwoliły mu dokończyć dzieła swego stryja Marcina i budowy zamku nigdy nie ukończył. Choć imał się różnych sposobów by zdobyć na ten cel środki. W 1648 roku - jak pisze Łoziński w "Prawem i lewem" str. 173. zatrzymał kupców węgierskich, skonfiskował im towary pod pozorem nie zapłacenia cła , a im oświadczył: "Wy będziecie ten zamek którym tu założył jako psi w kajdanach i swoimi pieniędzmi budować." Ostatecznie wypuścił ich za kwotę 1500 zł. Po śmierci Adama w 1686 roku klucz rokietnicki połączył się z kluczem krasiczyńskim i około sto lat stanowił z nim jedną całość. Jednak blask rodu Krasickich coraz bardziej przygasał , a po śmierci Ludwiki z Mniszchów Potockiej , spadkobierca Michał Mniszch sprzedał oba klucze Jerzemu Pinińskiemu stolnikowi żytomierskiemu. Po jego śmierci , w 1793 roku Rokietnicę obciążoną licznymi legatami odziedziczył jego syn Kajetan Piniński , Krasiczyn zaś drugi syn - Józef. W ten sposób ostatecznie nastąpiło oderwanie Rokietnicy od Krasiczyna, a losy tych miejscowości i rezydencji potoczyły się osobnym torem.

W latach trzydziestych XVIII wieku Kajetan Piniński rozpoczyna budowę nowego pałacu, o wiele skromniejszego od pałacu w Krasiczynie jednak o wiele większego i wytworniejszego niż okoliczne dworki już zubożałej szlachty. Budowę dokończył jego bratanek Leonard Piniński , który po jej ukończeniu w 1850 roku zamienił Rokietnicę ze swoim szwagrem Karolem Nikorowiczem na dobra grzymałowskie. Ten znowu w 1859 roku popełnił samobójstwo , a wdowa sprzedała cały majątek Franciszkowi Dembowskiemu. Po nim dziedziczył wnuk Zygmunt , znany jako dobry gospodarz , poseł na Sejm Krajowy we Lwowie i Prezes Towarzystwa Ubezpieczeń Wzajemnych w Krakowie. Ten na swoją siedzibę wybrał jednak pobliskie Kosienice. Rokietnicki pałac był tylko miejscem większych przyjęć rodzinnych czy wystawnych balów. Dla rodziny Dembowskiego był on za obszerny i trudny do utrzymania. Sam Dembowski większość czasu spędzał we Lwowie lub Krakowie. Tak więc nowo wybudowany pałac tylko przez około 10 lat służył jako rezydencja rodowa , zamieszkiwana przez rodzinę właścicieli. Jak pisze Roman Aftanazy -"Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej" tom 8, str.212- "Pałac ten powstał w stylu o cechach neobarokowych i eklektycznych. Bryłę pałacu tworzyły dwa dwukondygnacyjne korpusy, ustawione do siebie pod kontem prostym, zamknięte trójkątnymi szczytami ze spływami i sterczynami. Przy jednej ze ścian mieścił się płytki arkadowy portyk nakryty tarasem, poprzedzający główne wejście. Przy tymże skrzydle występował z boku ryzalit zwieńczony prostokątną wieżyczką, nakrytą wysokim stożkowym, górującym nad całym budynkiem. Ryzalit otrzymał też najbogatsze dekoracje w postaci zdwojonych pilastrów, na parterze toskańskich, na piętrze korynckich, profilowanych gzymsów, fryzu, płycin i masek.. Na wystrój plastyczny pozostałych części pałacu składały się m. in.: boniowania narożników, nadokienne poziome lub trójkątne naczółki na konsolkach i obramienia dwu lub trójdzielnych okien oraz drzwi, w kondygnacji dolnej z reguły z kluczami. Rozmieszczone ze wszystkich stron balkony pozwalały podziwiać rozległy park krajobrazowy i okolicę".

Jest to opis pałacu z okresu międzywojennego, a więc po gruntownej jego przebudowie w 1903 - 1904 roku przez Czesława Świerzawskiego, który nabył go w 1903 roku od syna Zygmunta Dembowskiego -Ignacego namiestnika ds. oświaty w rządzie galicyjskim w Krakowie. Jak gruntowna była przebudowa trudno dociec. Niektórzy współcześni znawcy tematu utrzymują , że pałac ten właśnie w tym okresie został wybudowany. Np. Pani dr Barbara Tondos w swoim opracowaniu "Rokietnica Dwór" - Rzeszów 1999 utrzymuje , że pałac został wybudowany w latach 1903 do 1904.Jednak tego faktu nie potwierdzają miejscowe kroniki , w tym parafialna, ani też służby konserwatorskie. Opis pałacu dokonany przez Panią B.Tondos niewiele rożni się od opisu przedstawionego przez Aftanazego. A oto jej opis: "Pałac murowany z cegły, otynkowany. Podpiwniczony. Na rzucie prostokąta z wydatnym ryzalitem pośrodku elewacji frontowej poprzedzonym portykiem filarowym, niewielkim ryzalitem pośrodku tylnej elewacji oraz dobudówkami /wschodnia - nowa/ w narożach między elewacją i ryzalitem. Elewacja frontowa siedmioosiowa. Z boku trójkondygnacyjna wieża na rzucie kwadratu. Dolna kondygnacja budynku była pokryta pasami pozornego boniowania, frontowy ryzalit zdobiły boniowane naroża. Nad portykiem szczyt dwukondygnacyjny z oknem flankowanym przez dwie blendy; nad oknem gzyms profilowany, podtrzymujący dwa cokoły o półkulistym zamknięciu góry, ozdobnym wydatnym kaboszonem. Podobny szczyt po stronie wschodniej. W nim ukośne ustawione tarcze herbowe: jedna z pięcioma pałkami i herbem trzy gwiazdy i trzy miecze -Trzywdar, druga: mieszcząca okrąg przecięty listwą - Kuszuba. Wewnątrz blokowe rozmieszczenie pomieszczeń, dwie klatki schodowe. Tyle opisu dokonanego przez autorkę. Według "Herbarza Polskiego" (str. 222) koło młyńskie z żelazcem w środku jak do mielenia to herb "Paprzyca" należący m.in. do rodziny Świerzawskich. Herb ten nosił również miano "Kuszuba".


Szczyt pałacu z herbami - Trzywdar - herb żony Świerzawskiego (lewa strona) Paprzyca - herb Świerzwskich.- foto własne.

 


Widok pałacu z okresu międzywojennego - archiwum prywatne E. Jakubas.


Wyposażenie pałacu - jakkolwiek miejscowi informatorzy określają je jako skromne, to jednak znajdowały się tam meble biedermayerowskie, eklektyczne, ściany zdobiły liczne grafiki, była kolekcja broni myśliwskiej i trofea oraz dużo wartościowej porcelany.

Sala jadalna pałacu z widoczną grafiką i porcelaną - archiwum prywatne E. Jakubas.




Gabinet właściciela - archiwum prywatne E. Jakubas.


Pałac służył jednak rodzinie Świerzawskich tylko przez cztery lata. Został sprzedany wraz z majątkiem Kazimierzowi Lubomirskiemu, ten nigdy tu nie zamieszkał, a po dwóch latach sprzedał go Józefowi Romerowi. Ten z kolei część majątku sprzedaje na parcelację, a pozostałą część w tym pałac nabył hr. Bogusław Cieński. Zbliżająca się I wojna światowa przyśpieszyła decyzję właściciela o sprzedaży całego majątku na parcelację. Zakupiła go spółka siedmiu Żydów z Pruchnika. Losy pałacu wydały się być przesądzone. Nie użytkowany przez kilka lat popadał w ruinę. W 1915 roku trafiony pociskiem armatnim z przedpola bitwy o Twierdzę Przemyśl zapalił się. Spłonęła część dachu i kilka pomieszczeń. Los okazał się jednak łaskawy .W 1917 roku pałac wraz z pozostałym jeszcze majątkiem nabywa Eustach Uznański pochodzący z Poronina. Pałac został wyremontowany. Jednak w 1927 roku , podczas zaprószenia ognia przez jednego z synów właściciela, płonie wschodnie skrzydło pałacu. Zostaje ono odbudowane lecz nieotynkowane, o czym wspomina Pani Tondos w swoim opisie. Liczna rodzina, /12 dzieci oraz kilkoro krewnych/ kryzys gospodarczy nie pozwoliły na utrzymanie pałacu w wysokim standardzie architektonicznym, a wymagał on gruntownego remontu , zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz budynku.



Rodzina Uznańskich na górce widokowej w parku - archiwum prywatne E. Jakubas.


Zainstalowano co prawda kanalizację i bieżącą wodę, jednak system ogrzewczy w postaci bardzo stylowych pieców pozostawiał wiele do życzenia. Po śmierci właściciela Eustachego, majątek wpadł w pułapkę zadłużenia tak, że bank ustalił nad nim zarząd komisaryczny, o remoncie i modernizacji nie mogło być mowy. W okresie II wojny światowej pałac stał się siedzibą organizacji podziemnych związanych z AK. Przez progi tego pałacu przewinęło się wielu znanych w regionie działaczy Polski podziemnej, ale i też konfidentów. W roku 1943 w czasie pacyfikacji wsi rozstrzelanych zostało pięciu członków rodziny Uznańskich, kilku z nich uciekło. Majątek i pałac przejęły władze niemieckie tworząc gospodarstwo całkowicie im podporządkowane. Rodzina Uznańskich została wysiedlona z pałacu.

Jedni przenieśli się do Jarosławia, inni zamieszkiwali tzw. "rządówkę" bądź plebanię. Po drugiej wojnie światowej splądrowany pałac przejęły władze oświatowe tworząc w nim gimnazjum publiczne. Po jego likwidacji w 1950 roku losy pałacu po raz drugi w jego historii zostały na wiele lat przesądzone. Nikt bowiem nie tylko nie miał żadnego pomysłu jak go wykorzystać, ale i nikt za bardzo tym się nie przejmował. Traktowany był jako siedziba tymczasowa różnych instytucji w tym władz administracyjnych gromady, służby zdrowia, i zamieszkiwany był przez osoby z dawnej służby dworskiej oraz lokatorów związanych z jego aktualnym przeznaczeniem. Ten okres odbił się co prawda utrzymaniem pałacu w stanie użytkowym, /opalany, drobne remonty/ ale i ogromną dewastacją; zmieniono układ wnętrz pałacowych, układ funkcjonalny, znikły wspaniałe piece kaflowe, ogołocone zostały ściany , a meble zaginęły bezpowrotnie. Najgorszymi latami dla tego obiektu były jednak lata sześćdziesiąte. Po kolei wyprowadzali się dotychczasowi lokatorzy, zarówno ci indywidualni jak i instytucjonalni , pozostawiając po sobie zdewastowane pomieszczenia. Dach zaczął przeciekać, mury zaczęły pękać, stolarka okienna i drzwiowa rozsypywała się w proch. Pałac powoli stawał się ruiną. W latach siedemdziesiątych po utworzeniu gminy w Rokietnicy władze zaczęły szukać ewentualnego gospodarza, który by był w stanie odpowiednio go zagospodarować. Niestety błędy lokalizacyjne ośrodków usługi rolnictwa; w tym SKR i GS Samopomoc Chłopska wyeliminowały zamiar przeznaczenia go na jakikolwiek ośrodek wypoczynkowy czy szkoleniowy . Ówcześni bogaci sponsorzy tacy jak kopalnie, huty czy duże zakłady przemysłowe, bardzo chętnie takie pałacyki przyjmowały dla potrzeb swoich załóg. Konserwator zabytków ograniczył się jedynie do wpisania całego obiektu do rejestru zabytków , nie czyniąc nic aby ten zabytek uratować. Na domiar złego zgodził się na przekazanie go dla GS - u jako magazyn zbożowy, później - w obrębie "resztówki" na wybudowanie całego zaplecza tej jednostki gospodarczej. Otoczony ze wszystkich stron obskurnymi budynkami nie miał istotnych szans na znalezienie nowego przeznaczenia - wydawało się, że musi podzielić los setek innych podobnych pałacyków , czyli zniknąć z powierzchni ziemi. Jednak w 1984 roku na czele władz gminnych stanął mieszkaniec Rokietnicy, a zarazem entuzjasta historii tej ziemi, z miejsca w imieniu skarbu państwa zabezpieczył przed dalszą dewastacją już niestety ruiny pałacu i wystawił go do sprzedaży. Program ratowania pałacu został sfinalizowany w roku 1988, kiedy to całą tzw. "resztówkę" nabyła osoba fizyczna przedstawiająca realny plan zagospodarowania pozytywnie zaopiniowany przez Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków i Ministerstwo Kultury. Nowy właściciel energicznie przystąpił do realizacji wytyczonego programu. W pierwszej kolejności wyremontował zdewastowany dach, uzupełnił ubytki w murach ściennych, wymienił stropy i stolarkę okienną, doprowadził energię elektryczną , gaz, wodę z sieci komunalnej i kanalizację. Niestety zmieniające się warunki gospodarcze lat dziewięćdziesiątych, oraz niefortunne zainwestowanie środków przez właściciela w inne przedsięwzięcia gospodarcze spowodowały wstrzymanie prac , a w konsekwencji wystawienie całego obiektu na sprzedaż. Tak koło historii nieszczęśliwego pałacyku zamknęło się ponownie. Nie ma znowu gospodarza, nie ma przeznaczenia , a na dopełnienie swego losu czeka na nowo już pięć lat. Warto w tym miejscu postawić sobie pytanie , a zarazem tezę . Czy ten pałacyk jest jeszcze do uratowania? czy też postawić na nim przysłowiowy krzyżyk bo ciąży na nim jakieś nieokreślone fatum? Odchodząc od tego fatum należy wyciągnąć następujące wnioski:

1.Wybudowany połowie XVIII w. pałac rokietnicki nigdy nie stał się ośrodkiem kształtowania kultury i oddziaływania na sąsiednie miejscowości. Jego funkcja ograniczała się do funkcji mieszkalnej dla rodziny właścicieli i to tylko w okresach przejściowych.

2. Stanowił on i stanowi nadal źródło zabezpieczenia kredytów pobieranych przez właścicieli na inne cele niż związane z nadaniem określonego przeznaczenia obiektu.

3. Zawłaszczony przez skarb państwa po reformie rolnej w 1944 roku stal się przysłowiową "kulą u nogi" dla władz lokalnych i konserwatorskich PRL.

4.Obecne władze samorządowe gminy, powiatu, czy województwa w dalszym ciągu nie są zainteresowane losem pałacyku zarówno ze względu na brak środków finansowych, pomysłu na jego zagospodarowanie, czy wreszcie osiągnięcia doraźnego sukcesu obliczonego na powodzenie wyborcze, przy niestety biernej postawie społecznej w sprawie ratowania "niechcianych" zabytków.

5. Byli właściciele i ich spadkobiercy niestety również nie są zainteresowani nabyciem zdewastowanego obiektu.

Czy tak przedstawione katastroficzne wnioski pozwalają na wysunięcie ryzykownej tezy, że pałacyk ten jest do uratowania i może w nowej rzeczywistości służyć z pożytkiem miejscowej ludności i jego właścicielowi , i nie tylko? Przyjmijmy tylko jedno założenie. Pałac ten nie może już pełnić funkcji jednorodnej tj. mieszkalnej , gdyż nie ma ona ani społecznego, ani ekonomicznego uzasadnienia, chyba, że ekstrawagancja i środki finansowe jakiegoś właściciela pozwolą na utrzymanie tak dużego obiektu. Zatem jedyną funkcją jaka wydaje się być logiczna jest funkcja mieszkalno - użytkowa z zapleczem gastronomicznym. Oczywiście założenie to jest tylko hipotetyczne, gdyż można wymyślić wiele innych funkcji realnych dla tego obiektu. Przy tak przyjętym założeniu, biorąc pod uwagę otoczenie pałacu realne wydaje się przeznaczenie całej "resztówki" na obiekt sportowo - rekreacyjny służący nie tyko do uprawiania sportu amatorskiego lecz jako ośrodek zgrupowań dla sportu zawodowego i półzawodowego z regionu podkarpacia i nie tylko. Za tak przyjętym programem przemawiają określone warunki lokalne i okoliczności wynikające z czasu i sytuacji gospodarczej kraju:

1. Pod koniec lat siedemdziesiątych w granicach "resztówki" wybudowano obiekt sportowo rekreacyjny, który poszerzony o tereny- również znajdujące się w jej granicach - po byłym SKR i GS stałby się jednym z większych ośrodków tego typu w województwie .

2. Pałac,- oczywiście po odpowiedniej jego modernizacji - stałby się zapleczem hotelowo - gastronomicznym.

3. Istniejące budynki gospodarcze w tym " stajnię koni cugowych" - przywrócić im pierwotną funkcje to jest uruchomić małą stadninę koni /5 do 7 sztuk/ wprowadzając przejażdżki konne rekreacyjne i zdrowotne po okolicy i w granicach parku.

4. Miejsce stałoby się dobrą bazą wypadową w Bieszczady i okolice Ziemi Przemyskiej i Jarosławskiej.

5. Okoliczne lasy to nie tylko źródło świeżego powietrza, / brak zakładów przemysłowych emitujących zanieczyszczenia/ ale i ogromnego bogactwa runa leśnego w tym; grzybów.

6. Reaktywowane stawy byłyby dopełnieniem rekreacji i wypoczynku dla mniej aktywnych ruchowo miejscowych i gości ośrodka.

7. Mieszkańcy pozyskali by nowe miejsca pracy i zbyt dla doskonałej jakości produkowanych tu płodów rolnych w tym warzyw, owoców i nabiału.

8. Niedalekaodległość od pełnowymiarowej hali sportowej z pełnym zapleczem treningowym. /około 1 km/

9. Bardzo dobre połączenia komunikacyjne z głównymi miastami województwa. Tak wiec niech tylko ten przykład - choćby hipotetyczny - udowadnia tezę, że taki obiekt można jeszcze uratować pod warunkiem znalezienia odpowiedniego inwestora, trochę pasjonaty, a przede wszystkim odnalezienia wszystkich walorów okolicy, które by wspomagały ekonomicznie dość trudne i ryzykowne przedsięwzięcie.